Kazanie na XXIII Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego


Umiłowani w Chrystusie Panu!

Filozofia uczy nas, iż: omne agens agit propter finem, wszystko, co działa, działa dla celu. Znamieniem życiowej mądrości jest kierowanie oczu na cel ludzkiej egzystencji, o którym przypomina nam codziennie wyznanie wiary, Skład Apostolski: wierzę w ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny. My ludzie żyjemy bowiem tutaj ziemi, na tym łez padole, tylko przez krótszy lub dłuższy czas. Ziemia nie jest jednak naszą prawdziwą, trwałą ojczyzną, dlatego słusznie pisze św. Paweł w liście do Hebrajczyków:  Nie mamy tutaj trwałego miasta, ale szukamy tego, które ma przyjść (Hbr 13, 14), zaś w liście do Kolosan: Szukajcie tego, co w górze, gdzie jest Chrystus jako zasiadający po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi (Kol 3, 1–2).

Jakże często człowiek jednak zapomina o celu swego istnienia, o tym, że został przez Pana Boga stworzony po to, aby swego Stwórcę poznał i pokochał, o tym, że nie jest źródłem swego szczęścia i zbawienia, lecz został odkupiony poprzez bolesną Mękę Naszego Pana Jezusa Chrystusa, o tym, że szatan każdego dnia podsuwa różne pokusy, by sprowadzić duszę na drogę potępienia. Dlatego też potrzebujemy, aby Zbawiciel przypominał nam o tym, jaki jest cel naszego życia i jak do tego celu mamy dążyć. A czyni  On na różne sposoby.

Spójrzmy na przykład św. Pawła Apostoła, który pisze dziś do swych umiłowanych wiernych z Filippi będąc sam uwięzionym w Rzymie. Pełen niebiańskiej gorliwości Apostoł Narodów w czasie swych tak licznych podróży misyjnych poruszył swoim nauczaniem i nawrócił tysiące dusz na prawdziwą, tj. katolicką wiarę. I oto kiedy znajdował się u szczytu swych sił, kiedy wrogowie Chrystusowego krzyża obawiali się go do tego stopnia, że jak czytamy w Dziejach Apostolskich: Żydzi zebrali się i zobowiązali się pod klątwą, że nie będą ani jeść, ani pić, dopóki nie zabiją Pawła (Dz 23, 12), jego głos jakby zamilkł, został zamknięty w więzieniu. Wydawało się, że św. Paweł został powstrzymany, że uniemożliwiono mu jakąkolwiek dalszą pracę dla Chrystusa Pana.

A jednak stało się coś dokładnie przeciwnego. Ten właśnie czas, gdy święty Paweł przebywa w więzieniu, będzie jednym z najbardziej owocnych okresów dla przyszłości Kościoła. Cierpienia Apostoła Narodów zbliżyły go do Zbawiciela tak bardzo, iż rozmyślając o zbliżającej się nieuchronnie śmierci pisze w liście do Filipian poruszające słowa: Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk (Flp 1, 21); Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przemieni ciało naszego uniżenia i upodobni je do ciała jasności swojej tą mocą, którą też może poddać sobie wszystko (Flp 3, 20-21).

Choć po ludzku dzieło św. Pawła dobiegało końca, choć wydawało się, że wraz z nim i sama Ewangelia znalazła się w okowach, że wraz z jego ciałem uda się na zawsze zakopać Chrystusowy krzyż, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan (por. 1 Kor 1, 23), to wbrew ludzkim kalkulacjom stało się zupełnie inaczej. Oto bowiem przykład prześladowanego za prawdę Apostoła wydał owoc w postaci całej rzeszy jego naśladowców, o których pisał w liście do Filipian: I tak więcej braci, ośmielonych w Panu moimi kajdanami, odważa się bardziej bez lęku głosić słowo Boże (Flp 1, 14).

Spójrzmy na przykład żydowskiego księcia, przełożonego synagogi o imieniu Jair oraz kobiety cierpiącej na chorobę krwotoczną. Jair wiódł dostatnie, spokojne życie, otaczany był powszechnym szacunkiem przez członków swego narodu, mógł uważać się za kogoś lepszego, wybranego przez Pana Boga. Doskonale przy tym wiemy z jaką niechęcią czy wręcz nienawiścią odnosili się do Chrystusa Pana uczeni w Piśmie. Być może także ów Jair knuł wraz z faryzeuszami, jakby Go pochwycić w mowie (Mt 22, 15). Z kolei kobieta cierpi od lat na chorobę, która zgodnie z prawem rytualnym czyni ją nieczystą. Być może zwątpiła ona całkowicie w to, że Pan Bóg się o nią troszczy, być może zwątpiła w to, że jej życie ma jakikolwiek sens, być może czuła się przeklęta przez Pana Boga, gdy czuła na sobie pełen pogardy wzrok Żydów.

Oto dziś Pan Bóg przymusza pysznego Jaira i zdesperowaną kobietę właśnie poprzez cierpienie, którego każde z nich na swój sposób doświadczyło, aby się uniżyli i uwierzyli, aby porzucili swój sposób myślenia o życiu i zaczęli myśleć po Bożemu, aby przyszli do Zbawiciela i oddali mu pokłon. I to nie w ukryciu, pod osłoną nocy, ale w obecności tłumu, którego widok żydowskiego księcia i rytualnie nieczystej kobiety przychodzących do Pana Jezusa musiał zszokować. Jest to jednak lekcja dla nas, bowiem po raz kolejny widzimy na ich przykładzie, że cierpnie potrafi być zbawienne.

Jair pewnie nie pokonałby swej pychy, gdyby Pan Bóg poprzez tragiczne okoliczności, chorobę i śmierć córki, nie przyprowadziłby go dziś do Pana Jezusa. Odkupiciel zaś nie przechodzi obojętnie obok wiary i łez ojca. Udaje się on do domu żydowskiego księcia, gdzie zastaje już zgromadzonych żałobników, fletnistów i tłum zgiełk czyniący (Mt 9, 23), który nie ma w sobie ani pokory, ani wiary Jaira. Ewangelia ukazuje, iż Syn Boży może wskrzesić umarłego z taką łatwością, z jaką my budzimy kogoś śpiącego. Dlatego Pan Jezus mówi do żałobników: Odstąpcie, nie umarła bowiem dzieweczka, ale śpi (Mt 9, 24). Ewangelista zanotował, że w odpowiedzi ludzie wyśmiewali się z Niego. Bezbożna niewiara ma bowiem niezwykłą wręcz skłonność do szyderstwa, potrafi nawet szydzić sobie z Syna Bożego. Ale szyderstwo nie może pokonać Zbawiciela, tak jak prześladowanie nie mogło pokonać jego wiernego Apostoła, św. Pawła.

Kobieta pewnie nie byłaby w stanie przezwyciężyć swojej niewiary i zwątpienia w Bożą miłość, gdyby Pan Jezus nie spojrzał dziś na nią, nie dotknął jej duszy swoją łaską. Spróbujmy sobie uprzytomnić sens tego poruszającego szczegółu z dzisiejszej Ewangelii, iż choć Chrystusa otaczał tłum, choć tak wielu ludzi było fizycznie blisko Niego, to tylko ta jedna, jedyna kobieta, pogardzana przez innych, dotknęła Pana duchowo. Iskrą wiary, którą zdołała być może ostatkiem sił wykrzesać w swym pogrążonym w mroku sercu, porusza ona Boże Serce, które uzdrawia nie tylko jej ciało, ale przede wszystkim duszę, nadaje jej życiu nadprzyrodzony sens. 

Ewangelia dzisiejsza jest dla nas, katolików  żyjących w czasie straszliwego kryzysu Kościoła, przestrogą, by odrzucić ludzkie sądy, które tak często chcą zagłuszyć Boże natchnienia i zniszczyć Boże dzieła. Tak jak dzieło dzielnego obrońcy katolickiej wiary przed posoborowym szturmem herezji Arcybiskupa Marcela  Lefebvre, który za swą wierność Kościołowi katolickiemu  nazywany jest schizmatykiem przez posoborowych zwodzicieli ubranych w mitry. Jest dla nas wezwaniem, by pokonać wlewane w nasze serca przez szatana w chwilach cierpienia oraz trudności zwątpienie. Jest dla nas zaproszeniem, by z żywą wiarą przystąpić do Ołtarza Bożego, na którym spoczywa Ciało i Krew Naszego Pana Jezusa Chrystusa, który pragnie dziś dotknąć swą łaską naszych dusz.

O Boże dobry! Boże litościwy!
Racz być mej duszy nędznej miłościwy;
Jakoś ją stworzył, pomóż do zbawienia,
Użycz twej łaski, broń od potępienia.

Amen.