Kazanie na Niedzielę Siedemdziesiątnicy
Umiłowani w Chrystusie Panu!
W dzisiejszą
niedzielę Siedemdziesiątnicy, siedemdziesiąt dni przed uroczystością nad
uroczystościami, Świętem Zmartwychwstania Pańskiego, rozpoczynamy okres
Przedpościa. Kolor szat liturgicznych jest już fioletowy, nie śpiewa się
radosnego Gloria ani Alleluja. Kościół Święty kieruje nasze myśli ku pokucie.
Jest to słowo tak bardzo nie pasujące do współczesnego świata i posoborowego
Kościoła, w końcu Bóg jest tak miłosierny, że i tak wszystkich zbawi, zaś
piekło jest puste.
A może wcale go
nie ma? Oto przecież dwa lata temu w Wielki Czwartek, 29 marca 2018 roku, dziwny
człowiek z Argentyny udzielił kolejnego
skandalicznego wywiadu swojemu przyjacielowi, zatwardziałemu ateiście Eugenio
Scalfariemu, który zapytał: Jego Świątobliwość nigdy nie mówił o duszach, które
umarły w grzechu i idą do piekła, aby cierpieć wieczną karę; za to mówił o
duszach dobrych i dopuszczonych do kontemplowania Boga. Ale co ze złymi
duszami? Gdzie są karane? Franciszek zaś odpowiedział: Nie są karane.
Te które żałują, otrzymują przebaczenie Boga i idą między szeregi dusz, które
go kontemplują, ale te, które nie żałują i nie mogą otrzymać przebaczenia,
znikają. Nie istnieje piekło, istnieje znikanie grzesznych dusz.
Tymczasem w konstytucji Benedictus Deus z 29 stycznia 1336 roku, papież Benedykt XII w zgodzie z wiekowym nauczaniem Kościoła Świętego stwierdził: Ponadto orzekamy, że według
powszechnego rozporządzenia Bożego dusze umierających w uczynkowym
grzechu śmiertelnym zaraz po swej śmierci zstępują do piekła, gdzie
doznają kar piekielnych. Wielki syn zakonu franciszkańskiego św. Bonawentura powiadał, że nawet gdyby Bóg
objawił, że tylko jedna dusza trafi do piekła, to nie zrezygnowałby z żadnej z
pokut, które dotychczas wykonywał, bo nie mógłby być pewien, że tą jedyną
potępioną duszą nie okaże się on sam. Pan Nasz Jezus Chrystus, Matka
Najświętsza, święci ostrzegali nas wielokrotnie, że piekło nie jest puste, że
dusze wpadają w ogień wieczny niczym deszcz. Św. Piotr Apostoł w swym liście
pytał z pasterską troską: jeżeli
sprawiedliwy z trudem dojdzie do
zbawienia, gdzie znajdzie się
bezbożny i grzesznik? ( 1 P 4, 18).
Drodzy wierni! Jeśli chcemy się zbawić, musimy
współpracować z łaską Bożą w codziennym życiu. Zbawiciel przestrzega nas w Ewangelii:
wielu jest wezwanych, ale mało wybranych
(Mt 20, 16). Nie jest tak, że możemy próżnować całe życie i liczyć na to, że
może jakoś uda nam się dostać do nieba. I choć często denerwujemy się patrząc
na lenistwo innych ludzi, mówimy sobie, że przecież wykonalibyśmy tę czy inną
pracę szybciej i lepiej, to przecież w życiu duchowym jesteśmy do nich podobni.
Niby chcemy się poprawić, ale nie dziś, może jutro, niby chcemy się zmienić,
ale nie za bardzo. A to duchowe lenistwo może się okazać dla nas śmiertelnym
niebezpieczeństwem. Oto bowiem także cały świat, a także posoborowy Kościół
mówi nam: nie musisz się wysilać, nie ma po co się tak starać, Bóg kocha
wszystkich ludzi.
Owszem Pan Bóg kocha każdego człowieka i boleje widząc,
gdy dusze wpadają w ogień piekielny. Ale to ich wybór. Pan Jezus zrobił bowiem
dla naszego zbawienia wszystko, co mógł. Stał się człowiekiem, dał przykład
życia, nauczał, złożył się w Ofierze Krzyżowej, pozostał z nami w Najświętszym
Sakramencie. A my przechodzimy obok Zbawiciela i mówimy: nie teraz, może za
jakiś czas potraktuję Cię poważnie. Dziś mamy w życiu inne cele. Człowiek,
który chce kupić nowy samochód czy ubranie, gotów jest do wielu wyrzeczeń.
Osoba, która pragnie schudnąć, potrafi się miesiącami umartwiać. Sportowiec dla
pucharu, sławy potrafi ciężko ćwiczyć latami. Doskonale zdajemy sobie bowiem
sprawę z tego, że często musimy zrezygnować z wielu rzeczy, by osiągnąć
upragniony cel. A co z naszą duszą? Leży odłogiem, jakby nie miała gospodarza.
A czyż nie upomina nas św. Paweł: A
każdy, który idzie w zawody od wszystkiego się powstrzymuje: oni, aby otrzymać
wieniec znikomy, a my — trwały (1 Kor 9, 24).
Dziś w Niedzielę Siedemdziesiątnicy dzwoni budzik,
który ma nas wyrwać z marazmu i porwać do duchowego maratonu, w którym powinniśmy
biec tak, aby otrzymać ów trwały wieniec. Być może będzie to dla Ciebie
ostatnia szansa, by zająć się zarośniętym chwastami polem Twojej duszy. Dziś
bowiem ewangeliczny Gospodarz, którym jest Nasz Pan Jezus Chrystus, chce nająć
także i Ciebie do pracy w swej winnicy. Nie jest ważne, czy przepracujesz cały
dzień, czy tylko godzinę, czy jesteś młody czy stary, zdrowy czy chory, biedny czy bogaty. Ważne, abyś w winnicy
Pana pracował solidnie, abyś poważnie, ze wszystkich swoich sił, całym swoim umysłem i sercem odpowiedział
na wezwanie Boskiego Gospodarza, który chce Cię wynagrodzić niebiańskim denarem,
życiem wiecznym. Ale oczekuje od Ciebie zaangażowania, prawdziwego oddania, gorliwej pracy, walki ze
złem i Twoimi słabościami. Obyś nie musiał wstydzić się na Sądzie Ostatecznym ze swego
duchowego lenistwa, z tego, że bezczynnie siedziałeś, kiedy Zbawiciel wzywał
Cię do swej winnicy, z obojętności wobec Pana Boga i własnego zbawienia. Tempus
fugit, aeternitas manet. Czas ucieka, wieczność czeka.
Amen.