Kazanie na IX Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego

Umiłowani w Chrystusie Panu!

Ewangelia dzisiejsza opisująca ostatnie dni przed Męką Pana Jezusa rozpoczyna się od poruszających, a wręcz wstrząsających słów: Gdy przybliżył się Jezus do Jeruzalem i ujrzał miasto, zapłakał nad nim (Łk 19, 41). Widok Chrystusowych łez stawia nam przed oczyma niewdzięczność ludzi, którzy mieszkali w Jerozolimie dwa tysiące lat temu, ludzi, którzy w Niedzielę Palmową pełni radości wykrzykiwali: Hosanna Synowi Dawidowemu. Błogosławiony, który przybywa w imię Pańskie! (Mt 21, 9), a którzy kilka dni później, w Wielki Piątek, kiedy ujrzeli zbroczonego krwią, ubiczowanego i cierniem ukoronowanego Jezusa pełni nienawiści zawołają: Ukrzyżuj! Ukrzyżuj! (J 19, 6). 

Uświadamiamy sobie, że gałązki tych samych drzew oliwnych, którymi żydowski tłum w Niedzielę Palmową macha pozdrawiając Pana Jezusa, już w wielkoczwartkową noc będą powiewać nad drżącym ciałem Zbawiciela, gdy pełen lęku przed śmiercią, opuszczony nawet przez pogrążonych we śnie uczniów, będzie się modlić w Ogrodzie Oliwnym: Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty (Mt 26, 39).

Dominus flevit. Pan zapłakał nad Jeruzalem, nad niewiernym ludem, który nie chciał czynić pokuty za swe grzechy i który Bożą świątynię – miejsce modlitwy i sprawowania kultu – uczynił jaskinią zbójców (por. Łk 19, 47). I nie były to bynajmniej ciche łzy uronione w ukryciu. Św. Łukasz w swej Ewangelii użył greckiego czasownika  κλαίω  (klaio), który znaczy opłakiwać, głośno łkać czy też lamentować. Apostołowie, a wraz nimi i my stajemy się dziś u bram Jerozolimy świadkami rzewnego płaczu, a wręcz lamentu Pana Jezusa, który widzi, jak ludzie odrzucają Bożą łaskę i sami skazują się na wieczne potępienie.

Czy jednak tylko Jerozolima i jej wiarołomni mieszkańcy wyciskają łzy z oczu Zbawiciela? Czy nie powinniśmy oczyma duszy dostrzec dziś poruszającego wizerunku Pana Jezusa płaczącego nad Rzymem sprofanowanym przez bałwochwalczy kult pogańskiej bogini Pachamamy? Czy nie powinniśmy oczyma duszy dostrzec dziś poruszającego wizerunku Pana Jezusa płaczącego nad naszymi kościołami, zamienionymi w jaskinie zbójców, w których wodę święconą zastępuje się płynem do dezynfekcji, a nawet dzieci pierwszokomunijne uczy się świętokradztw? Czy nie powinniśmy oczyma duszy dostrzec dziś poruszającego wizerunku Pana Jezusa płaczącego nad polskimi miastami i wioskami, których ulice pełne są zamaseczkowanych wyznawców koronawirusa? Gdy  ponad tysiąc lat temu nasi ojcowie przyjęli chrzest, na polskiej ziemi stanął Chrystusowy krzyż, a Odkupiciel niejako przemówił do nas, wskazując Matkę Najświętszą: Oto Matka wasza! A dziś opętani nienawiścią rewolucjoniści próbują zakryć Chrystusowy Krzyż tęczową flagą, a Matka Boża jest na naszej ziemi opluwana i obrażana.  

Zaiste Pan Jezus roni obficie łzy nad duszami niewdzięcznymi, uporczywie trwającymi w grzechu, depczącymi Przenajdroższą Krew i obrażającymi Jego Matkę. Rani Go nasza obojętność, gdy Jego nauka jest fałszowana przez opętanych posoborowym modernizmem rewolucjonistów przebranych w mitry, aby przypodobać się diabelskiemu duchowi tego świata. Cierpi wobec tak licznych świętokradztw dokonywanych w niegdyś katolickich kościołach, w których przez naszą obojętność nie ma już miejsca dla Jego Najświętszej Ofiary, dla Jego Krzyża, a miejsce katolickich ołtarzy zajmują protestanckie stoły. Płacze On widząc jak zatwardziałe są nasze serca na wezwanie do nawrócenia i pokuty za grzechy.

Kochani moi! Sprawiedliwy i miłosierny Bóg potępia grzech, a nie skruszonego grzesznika. Jeruzalem zostało zgodnie z zapowiedzią Pana Jezusa, którą przed chwilą słyszeliśmy, doszczętnie zniszczone przez Rzymian w 70 roku po Chrystusie. Stało się tak, gdyż jak mówi Ewangelia nie poznało czasu swego nawiedzenia, czyli odrzuciło Zbawiciela. Dziś przychodzi On ze swoją łaską i puka do tak często zamkniętych drzwi naszych serc. Obyśmy rozpoznali czas naszego nawiedzenia i nie odrzucili Bożej łaski. Nie bądźmy obojętni jak jerozolimski motłoch na widok Chrystusowych łez i ran, nie skazujmy naszych dusz na wieczną tragedię w piekle.

Pamiętajmy o tym, że w Wielki Piątek na Kalwarii znaleźli się różni ludzie. Byli tam pełni obłudy, zatwardziali i pyszni faryzeusze – prześladowcy i oskarżyciele Naszego Pana. Byli tam i ciekawscy gapie, którzy zobaczyli wprawdzie na własne oczy bolesną Mękę Bożego Syna, ale wrócili do swoich domów niezmienieni, obojętni na łaskę. Ale znalazła się tam także garstka tych, którzy wraz ze współcierpiącą Matką, którą dziś czcimy jako Królową Aniołów, z wiarą i miłością spoglądali na poranione ciało Pana Jezusa oczami pełnymi łez. Tak właśnie trzeba nam zbliżyć się do Zbawiciela – z prawdziwą wiarą, z gorącą miłością, ze szczerym żalem i mocnym postanowieniem poprawy. 

Przez Twego Syna konanie
Uproś sercom zmartwychwstanie,
W ojców wierze daj wytrwanie, Maryjo!

Amen.