Kazanie na Niedzielę Pięćdziesiątnicy
Umiłowani w Chrystusie Panu!
Z ust Zbawiciela słyszymy zapowiedź
Jego męki i zmartwychwstania. I pomimo upływu dwóch tysięcy lat jesteśmy jak
Apostołowie opisani w dzisiejszej Ewangelii – słyszymy o męce Pana Jezusa, ale nic
nie rozumiemy. Dlaczego Syn Boży ma być wyśmiany, ubiczowany i opluty (por. Łk
18, 32), dlaczego bierze na swoje barki krzyż i idzie na Golgotę?
Czyni to z miłości do Ojca,
który jest przez ludzi obrażany, ale także z miłości do zagubionego człowieka,
którego chce ocalić. Miłość Chrystusowa nie jest cukierkowa, udawana, to nie
głupkowate uśmiechanie się i udawanie, że wszyscy są „fajni”, to miłość, o
której pisze św. Paweł, iż jest cierpliwa, łaskawa, nie szuka swego i nie unosi
się gniewem (por. 1 Kor 13, 4-5). Aby zrozumieć jej ogrom, musimy zrozumieć jak
obrzydliwy jest grzech, który pragnie ona pokonać, zarówno grzech naszych
prarodziców Adama i Ewy, grzech pierworodny, jak i każdy nasz grzech uczynkowy.
Myśląc o grzechu pierworodnym
wyobrażamy sobie drzewo w raju, z którego – pomimo zakazu – zrywa jabłko namówiona
do tego przez szatana Ewa. Jednak nie chodzi bynajmniej o to, że Pan Bóg jest
jakimś zazdrosnym ogrodnikiem, który nie pozwala człowiekowi kosztować owoców
jakiejś odmiany jabłek. Drzewo poznania dobra i zła symbolizuje prerogatywę
Bożą ustalania norm moralnych, tego, co jest dobre, a co złe, a zatem coś,
czego człowiekowi czynić nie wolno, bo to nie on jest stwórcą świata. Diabeł
jednak namawia człowieka, by zaczął sam określać, co jest dobre, a co złe, by w
ten sposób stał się jak Bóg. I doprowadziło to do katastrofy, człowiek bowiem
zbuntował się przeciw swemu Ojcu, który jest w niebie. Bóg mi nie będzie mówił
co jest dobre, a co złe, bo ja wiem lepiej, Bóg i bliźni są mi potrzebni tylko
i wyłącznie do tego, aby zaspokajać moje zachcianki. Każdy nasz grzech obraża
Pana Boga, stanowi echo okrzyku Lucyfera: Non
serviam! Nie będę służył. Owocem zaś grzechu jest chaos i rosnąca frustracja człowieka pogrążonego w ciemności, nieustannie goniącego za złudnym szczęściem, które mają mu zagwarantować doczesne dobra i uciechy.
Odpowiedzią na ten szatański bunt, pychę, jest Chrystusowa pokora i posłuszeństwo. Odpowiedzią na diabelski bałagan i ciemność, jest Chrystusowy pokój i światło. Odpowiedzią na człowieczą miłość własną, egoizm, jest Chrystusowe serce przebite włócznią na krzyżu. Zbawiciel cierpi, aby zadośćuczynić Ojcu za ludzkie grzechy, zniewagi, niewdzięczność. Ale cierpli także po to, aby dać nam szansę na przebaczenie i nawrócenie, by zawrzeć z ludzkością Nowe i Wieczne Przymierze. Pan Nasz Jezus Chrystus przyjął ludzkie ciało, aby dać nam nędznym stworzeniom możliwość uczestnictwa w życiu samego Boga, przyjął krew, by ją przelać i jej ceną wykupić nas od kary, która należała się nam za nasze grzechy. Co więcej, Zbawiciel uobecnia na ołtarzach Ofiarę złożoną dwa tysiące lat temu na Kalwarii, w mistyczny sposób ofiaruje się Ojcu za nasze grzechy, ilekroć kapłan sprawuje Mszę Świętą i konsekruje najpierw postać chleba, a następnie postać wina, poprzez co w symboliczny sposób dochodzi do oddzielenia Ciała i Krwi Chrystusa.
Kochani moi! Ślepota fizyczna
jest strasznym nieszczęściem. Ale o ileż większym nieszczęściem jest ślepota
duchowa. A w takim właśnie stanie znajduje się grzesznik. Nawet najmniejszy
grzech stanowi zniewagę wobec naszego Stworzyciela i Odkupiciela, jest niewdzięcznością
wobec ogromu Chrystusowej miłości ku nam, odciąga nas od wąskiej drogi
prowadzącej do Królestwa Niebieskiego. Dlatego też u progu Wielkiego Postu
Kościół Święty wzywa nas do prawdziwego nawrócenia i wskazuje nam przykład ślepca,
oczekującego na Pana Jezusa przy drodze. Wraz z nim i mi winniśmy wołać do
Zbawiciela o miłosierdzie, powinniśmy pokutować za nasze grzechy, póki nie jest
jeszcze za późno, abyśmy i my usłyszeli z ust Pana słowa: Przejrzyj, wiara twoja uzdrowiła cię (Łk 18, 42).
Amen.