Kazanie na Niedzielę Palmową
Umiłowani w Chrystusie
Panu!
O, jak smutna i strapiona
Matka ta błogosławiona,
której Synem niebios Król!
(z sekwencji Stabat
Mater)
W Niedzielę Palmową
możemy nieco się pogubić. Przeżywamy bowiem jednocześnie dwa uczucia: radość i
smutek. Uroczyste poświęcenie palm wprowadza nas
w podniosły i radosny nastrój. Oczyma duszy widzimy Zbawiciela, który
witany jest przez wiwatujące tłumy. Lud obsypuje Go u bram Jerozolimy gałązkami
oliwnymi. Ale już po chwili, słysząc opis Męki Pańskiej, dotykamy
tajemnicy cierpienia. Uświadamiamy sobie, że w wielkoczwartkową noc gałązki z
tych samych drzew oliwnych będą powiewać nad drżącym ciałem
Zbawiciela, gdy pełen lęku przed śmiercią, opuszczony nawet przez
pogrążonych we śnie uczniów, będzie się modlić w Ogrodzie Oliwnym: Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten
kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty (Mt 26, 39). Uświadamiamy sobie, że ten sam
tłum, który dziś pełen radości i entuzjazmu woła hosanna, już w Wielki Piątek,
kiedy ujrzy ubiczowanego i ukoronowanego cierniem Jezusa będzie pełen
nienawiści krzyczeć: Precz z Nim! Ukrzyżuj Go!
Jakże często także dziś Król naszych dusz
słyszy te słowa. Odrzucamy Go, traktujemy, jakby był niepotrzebny.
Nie chcemy Boga, który pozwala się ubiczować i przybić
do krzyża. Nie chcemy Boga, który nie przynosi nam triumfu i przyjemności.
Pokora Jezusa nas rozczarowuje, nie spełnia naszych ludzkich oczekiwań i
ambitnych wizji. Buntujemy się, gdy staje przed nami Król, którego drogocenną koroną jest korona z cierni, zaś tronem
drewniany krzyż. Oto dziś oczekiwany od tysięcy lat Mesjasz wjeżdża do swego
miasta nie we wspaniałym rydwanie, lecz na oślicy. Nie przychodzi z
przemocą, nie chce rozkazywać, żyć w wygodzie i bogactwie. Przychodzi jak dobry
ojciec do marnotrawnych synów, nie chce żądać i brać, lecz dawać i błogosławić.
Jak przypomina nam w lekcji św. Paweł: Chrystus uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do
śmierci, a była to śmierć krzyżowa. Dlatego i Bóg wywyższył Go i nadał Mu imię
przewyższające wszelkie imię , aby
na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano mieszkańców niebios, ziemi i
podziemia, i żeby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem w Chwale
Boga Ojca (Flp 2, 8-11).
Kochani moi! Nie ma radości bez smutku,
triumfu bez upokorzenia, ani życia bez śmierci. Chrystus wzywa nas
dziś, abyśmy wraz z nim przeszli całą Jego drogę, abyśmy towarzyszyli Mu nie
tylko podczas radosnego wjazdu do Jerozolimy, ale także podczas bolesnej drogi
na Kalwarię. Jeśli nie przejdziemy drogi krzyżowej, nie ujrzymy oblicza
Zmartwychwstałego. Pamiętajmy jednak, że pragnienie towarzyszenia Naszemu Panu
doprowadzić nas może do momentu, w którym zauważmy, że różnimy
się od wielu innych ludzi zasadami, którymi chcemy żyć. Wówczas otworzą
się przed nami dwie drogi. Albo pójdziemy szeroką drogą wraz z tłumem,
będziemy mówić, zachowywać się, a z czasem nawet myśleć „tak jak wszyscy”. Albo
pójdziemy drogą Jezusa, wąską i niekiedy trudną, ale prowadzącą przez Kalwarię
do Jego Królestwa, które nie jest z tego świata (J 18, 36).
Smutna jest dusza moja aż do śmierci zostańcie tu i czuwajcie ze Mną (Mt 26, 41).
Amen.