Kazanie na IV Niedzielę Adwentu

Umiłowani w Chrystusie Panu! 

Słuchając słów dzisiejszej Ewangelii możemy pomyśleć, że wszechmogący Bóg poniósł klęskę. Przez kilka tysięcy lat przygotowywał ludzkość na przyjście obiecanego Mesjasza, Syna Bożego, na Wcielenie Drugiej Osoby Trójcy Przenajświętszej. Wybrał sobie naród, który wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli, z którym na Górze Synaj zawarł spisane na kamiennych tablicach przymierze, który wprowadził do miodem i mlekiem płynącej Ziemi Obiecanej, do którego przemawiał przez proroków, który składał ofiary i śpiewał psalmy w budzącej zachwyt w całym starożytnym świecie świątyni w Jerozolimie. A teraz musi wołać do swego ludu na pustyni przez odzianego w wielbłądzią skórę Zachariaszowego syna – Jana. I to wówczas, gdy nad pogańskim imperium rzymskim panuje Tyberiusz, a okupowaną przez rzymskie wojska Judeą zarządza Poncjusz Piłat, którym naprawdę obojętny jest ten dziwny Bóg Izraela, zaś arcykapłanami w jerozolimskiej świątyni są Annasz i Kajfasz, którzy na śmierć skażą Jego Jednorodzonego Syna.

Rzeczywiście rodzić może się w nas pokusa, by stwierdzić, że Panu Bogu ze światem nie wyszło. Przygotowywany na przyjście Zbawiciela lud izraelski zszedł z prostej ścieżki, popadł w duchowe odrętwienie, obojętność, oziębłość, a wręcz w grzech niewiary i bałwochwalstwa. Mało tego, także my katolicy w XXI wieku tak często gardzimy Boża dobrocią, nadużywamy Bożej cierpliwości i schodzimy na tę samą drogę niewiary. Ale czy jednak Pan Bóg nie okazuje swej wszechmocy właśnie poprzez to, iż dopełnia dzieła zbawienia w duszy, który współpracuje z Jego łaską, nawet pomimo słabości ludzkiej natury? Czy Pan Bóg nie okazuje swej wszechmocy poprzez to, że pisze prosto nawet po krzywych liniach ludzkiego życia, że nigdy nie opuszcza tych, którzy naprawdę Go szukają? Dlatego i do nas św. Jan Chrzciciel wraz ze współczesnymi prorokami, tymi nielicznymi Chrystusowymi kapłanami, którzy nie podążają za współczesnymi Kajfaszami i Annaszami, lecz są wierni Bożej nauce, woła dziś: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego! Każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech się staną prostymi, a wyboiste drogami gładkimi! (Łk 3, 4-5). Z Bożą pomocą możemy wyprostować nawet najbardziej kręte ścieżki naszego życia i nie dać się złapać w szatańskie sidła, które dziś zastawiają na dusze watykańscy czciciele Pachamamy.

Nie bójmy się, że Odkupiciel zrazi się naszym błędnymi wyborami i pozostawi nas samych na pustkowiu, skoro On sam poucza nas: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mk 2, 17). Sprawiedliwy i miłosierny Bóg potępia grzech, a nie skruszonego grzesznika. Jerozolima została zgodnie z zapowiedzią Pana Jezusa doszczętnie zniszczona przez Rzymian w 70 roku po Chrystusie, gdyż jak mówi Ewangelia nie poznała czasu swego nawiedzenia, czyli odrzuciła Zbawiciela. Dziś przychodzi On ze swoją łaską i puka do drzwi naszych serc. Obyśmy my, katolicy żyjący w XXI wieku, rozpoznali czas naszego nawiedzenia. Szukajmy naszego Odkupiciela w nauczaniu Jego Kościoła, które jest jedyną drogą prowadzącą ludzi do życia wiecznego. Szukajmy Go w Jego Ofierze, we Mszy Świętej Wszechczasów, poprzez którą udziela nam swej łaski. Szukajmy Go w naszych bliźnich i do nich odnośmy się z taką miłością, jaką chcielibyśmy Mu okazać. Szukajmy Go w naszych sercach i nie bądźmy obojętni na Jego zbawienne natchnienia oraz na wołanie Jego wiernych kapłanów, poprzez których przemawia dziś do nas, jak przemawiał do narodu niegdyś wybranego ustami proroków.
 
Kochani moi! Oczekując zbliżającego się przyjścia Odkupiciela, wznieśmy ku niebu modlitwę: Wzbudź swą potęgę, prosimy Cię, Panie, i przyjdź, i z wielką siłą pośpiesz nam na pomoc, aby miłosierdzie Twoje, wspomagając nas łaską, przyspieszyło to, co wstrzymują nasze grzechy.

Amen.