Kazanie na XXIV Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego

Umiłowaniu w Chrystusie Panu!

W Ewangelii Zbawiciel poucza nas o czasach, kiedy to ujrzymy ohydę spustoszenia, zalegającą miejsce święte (Mt 24, 15), kiedy to powstaną fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych (Mt 24, 24), kiedy to nadejdzie wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd, ani nie będzie (Mt 24, 21). Jakże dramatycznie brzmią te Chrystusowe słowa dziś, kiedy na naszych oczach mają miejsce tak liczne demoniczne świętokradztwa,  kiedy biskup Rzymu bierze udział w bałwochwalczych obrzędach sprawowanych w Ogrodach Watykańskich przez szamanki padające na twarz przed posążkami bożków tuż obok grobu św. Piotra, kiedy figurka pogańskiej bogini Pachamamy obnoszona jest po Watykanie w procesjach niczym Najświętszy Sakrament przez biskupów uczestniczących w tzw. synodzie amazońskim. Czy biskup Rzymu zapomniał o tym, że ludzi czczących „matkę ziemię” należy nawracać, bo wszyscy bogowie pogan to demony (Ps 96,5)? Jakże dramatycznie brzmię te Chrystusowe słowa dziś, kiedy na naszych oczach dziwny człowiek z Argentyny udzielił  kolejnego skandalicznego wywiadu swojemu przyjacielowi, zatwardziałemu ateiście Eugenio Scalfariemu, w którym to wywiadzie opublikowanym w dniu 9 października 2019 roku w dzienniku La Repubblica padają słowa, które u katolików powinny postawić na dęba wszystkie włosy na głowie: Jezus z Nazaretu, kiedy stał się człowiekiem, nawet jeśli był człowiekiem wyjątkowej cnoty, to nie był Bogiem [Gesù di Nazareth una volta diventato uomo, sia pure un uomo di eccezionali virù, non era affatto un Dio].

I choć watykańskie biuro prasowe po raz kolejny stwierdziło, że Scalfari nie zacytował wiernie słów Franciszka, to rodzi się pytanie: skoro wie on, iż dziennikarz raz po raz ma przekręcać jego wypowiedzi, czemu udziela mu kolejnych wywiadów? Jaki przekaz trafił do miliardów ludzi na świecie: zanegowanie bóstwa Jezusa Chrystusa czy jakiś komunikat biura prasowego, które stwierdza, że cytat był niewierny? Odpowiedź jest dla każdego myślącego człowieka oczywista, a watykański komunikat ma wyłącznie uspokoić sumienia tych katolików, których słowa biskupa Rzymu uderzające w sam fundament katolickiej wiary jeszcze oburzają.

Czy zatem widząc otaczającą nas ohydę spustoszenia, jawną i milczącą apostazję całych społeczeństw, duchownych którzy mienią się być pasterzami, a w rzeczywistości współpracują z nieprzyjaciółmi Chrystusa w szatańskim dziele niszczenia katolickiej wiary, rodziny i cywilizacji, powinniśmy zrezygnowani poddać się i nic nie robić? Nie, wręcz przeciwnie – powinniśmy podwoić starania o zbawienie naszych dusz, o zachowanie katolickiej wiary i liturgii. Dlaczego? Dlatego, że sam Pan obiecał, że dni ucisku i apostazji zostaną skrócone z powodu wybranych (por. Mt 24, 22), tj. tych, którzy nie zgodzą się na ohydę spustoszenia w miejscu świętym i pozostaną wierni Najświętszej Ofierze Mszy Świętej, którzy oprą się pokusie pójścia na kompromis z ubranymi w mitry i purpury heretykami, pokusie zaakceptowania modernistycznych dwuznaczności, mieszaniny prawdy i błędu. Siła diabła wypływa z bezmyślności tych, którzy mienią się być katolikami, a którzy poprzez swą bierność umożliwiają wilkom przebranym w owcze skóry wtargnięcie do Kościoła Bożego, zniszczenie katolickiej doktryny, moralności i liturgii.

Wsłuchajmy się w słowa jednego ze znanych na całym świecie świadków posoborowej rewolucji: Z obecnego kryzysu wyłoni się Kościół jutra – Kościół, który stracił wiele. Będzie niewielki i będzie musiał zacząć od nowa, mniej więcej od początku. Nie będzie już w stanie zajmować wielu budowli, które wzniósł w czasach pomyślności. Ponieważ liczba jego zwolenników maleje, więc straci wiele ze swoich przywilejów społecznych. W przeciwieństwie do wcześniejszych czasów będzie postrzegany dużo bardziej jako dobrowolne stowarzyszenie, do którego przystępuje się tylko na podstawie samodzielnej decyzji. Jako mała wspólnota, będzie kładł dużo większy nacisk na inicjatywę swoich poszczególnych członków. Niewątpliwie odkryje nowe formy posługi kapłańskiej i będzie wyświęcał do kapłaństwa wypróbowanych chrześcijan, którzy wykonują już jakiś zawód. (…) W totalnie zaplanowanym świecie ludzie będą strasznie samotni. Jeśli całkowicie stracą z oczu Boga, odczują całą grozę swojej nędzy. Następnie odkryją małą trzódkę wyznawców jako coś całkowicie nowego. Odkryją ją jako nadzieję, która jest im przeznaczona, odpowiedź, której zawsze potajemnie szukali. A zatem wydaje mi się pewne, że przed Kościołem bardzo trudne czasy. Prawdziwy kryzys ledwo się zaczął. Będziemy musieli liczyć się z tym, że nastąpią straszliwe wstrząsy (Wypowiedź z 24 grudnia 1969 roku na zakończenie cyklu wykładów radiowych w rozgłośni Hessian Rundfunk).

Kto w 1969 roku wypowiedział te słowa, które zdają się wypełniać na naszych oczach? Nie był to kto inny, jak ksiądz Józef Ratzinger, jeden z ekspertów teologicznych podczas Soboru Watykańskiego II. Obserwując tempo zmian w latach 60. XX wieku, był on już w stanie przewidzieć skutki rewolucji ogarniającej świat i Kościół. Nie można jednak ugasić pożaru benzyną. Lekarstwem na posoborowy antropocentryzm, na detronizację Chrystusa nie jest teologia hermeneutyczna, próba udowodnienia, iż nie ma żadnej sprzeczności między czasami przed i posoborowymi, między Kościołem Bożym a Neo-Kościołem człowieka. Moderniści dokonali bowiem widocznego gołym okiem zerwania z tym wszystkim, co stanowiło przekazywany starannie od czasów apostolskich depozyt i trzeba być ślepcem lub nie używać rozumu, by tego nie dostrzec. Już przed narzuceniem światu Novus Ordo Missae w 1969 roku kardynał Alfred Ottaviani i kardynał Antoni Bacci przestrzegali w przed posoborową liturgią następującymi słowami: Novus Ordo Missae – biorąc pod uwagę elementy nowe i podatne na rozmaite interpretacje, ukryte lub zawarte w sposób domyślny – tak w całości, jak w szczegółach, wyraźnie oddala się od katolickiej teologii Mszy świętej [Krótka analiza krytyczna nowego ordo Missae].

Paweł VI nie mógł zakazać, a Benedykt XVI tak naprawdę nie mógł przywrócić, tego, co nigdy nie zostało zakazane, tj. możliwości, a właściwie obowiązku składania Trójcy Przenajświętszej od wschodu słońca aż do jego zachodu (Ml 1 ,11) Ofiary czystej, świętej i niepokalanej, Chleba świętego wiekuistego życia i Kielicha zbawienia wiecznego, którymi to pełnymi czci słowami opisuje Najświętsze Ciało i Przenajdroższą Krew Naszego Pana Jezusa Chrystusa Kanon Rzymski, stanowiący serce Mszy Świętej Wszechczasów. Nikt nie ma prawa zakazać katolikom oddawania czci Pana Bogu, nikt nie ma prawa narzucać katolikom rytu, który nie jest katolicki, lecz jak ocenili autorzy wspomnianej Krótkiej analizy krytycznej nowego ordo Missae: został skonstruowany tak, że w wielu punktach może zadowolić najbardziej modernistycznych protestantów.

Czy można odmówić słuszności kardynałowi Ratzingerowi, gdy stwierdza, że: Wspólnota, która ogłasza nagle jako ściśle zabronione to, co dotąd było dla niej czymś najświętszym i najwznioślejszym, oraz której przedstawia się jako coś niestosownego żal, odczuwany przez nią z tego powodu, sama stawia się pod znakiem zapytania. Jak można jej jeszcze wierzyć? Czy jutro nie zakaże ona tego, co dzisiaj nakazuje? (Bóg i świat. Rozmowa Petera Seewald z kard. Józefem Ratzingerem). Nie chodzi jednak jedynie o jakiś liturgiczny sentyment, o to, by przeżywać wzniosłe uczucia słuchając gregoriańskich śpiewów na „Mszy nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego”, jak określają katolicką liturgię posoborowi hierarchowie, tylko o doktrynę, depozyt katolickiej wiary. Bowiem jak przestrzegał św. Atanazy: Quicumque vult salvus esse, ante omnia opus est ut teneat catholicam fidem – Ktokolwiek pragnie być zbawiony, przede wszystkim winien się trzymać katolickiej wiary.  Musimy sobie uświadomić, że ten kto świadomie, w uporczywy i notoryczny sposób neguje nadzwyczajne bądź zwyczajne i powszechne Magisterium staje się heretykiem formalnym, a w konsekwencji przestaje być członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa i wstępuję na drogę wiodącą do wiecznego potępienia.

W obliczu kryzysu, w którym pogrążony jest Kościół katolicki, powtórzmy z wiarą i nadzieją słowa wielkiego syna Kościoła Świętego Jego Ekscelencji Księdza Arcybiskupa Marcela Lefebvre: Całym sercem i całą duszą należymy do Rzymu katolickiego, stróża wiary katolickiej oraz tradycji niezbędnych do jej zachowania, do wiecznego Rzymu, nauczyciela mądrości i prawdy. Odrzucamy natomiast i zawsze odrzucaliśmy pójście za Rzymem o tendencji neo-modernistycznej i neo-protestanckiej, która wyraźnie zaznaczyła się podczas Soboru Watykańskiego II, a po soborze we wszystkich z niego wynikających reformach. Wszystkie one przyczyniły się, i wciąż się przyczyniają, do zniszczenia Kościoła, zrujnowania kapłaństwa, unicestwienia Najświętszej Ofiary i sakramentów, zaniku życia zakonnego, nauczania na uniwersytetach, w seminariach i w katechizmach naturalizmu i teilhardyzmu, które to prądy wywodzą się z liberalizmu i protestantyzmu, wielokrotnie potępianych przez uroczyste magisterium Kościoła. Żadna władza, nawet najwyższa w hierarchii, nie może zmusić nas do porzucenia lub umniejszenia wiary katolickiej, którą to magisterium Kościoła jasno wykłada i wyznaje od ponad dziewiętnastu stuleci [Deklaracja Arybiskupa Marcela Lefebre  z dnia 21 listopada 1974 roku].

Amen.