Kazanie na Niedzielę Siedemdziesiątnicy


Umiłowani w Chrystusie Panu!

W dzisiejszą niedzielę Siedemdziesiątnicy, siedemdziesiąt dni przed uroczystością nad uroczystościami, Świętem Zmartwychwstania Pańskiego, rozpoczynamy okres Przedpościa. Kolor szat liturgicznych jest już fioletowy, nie śpiewa się radosnego Gloria ani Alleluja. Kościół Święty kieruje nasze myśli ku pokucie. Jest to słowo tak bardzo nie pasujące do współczesnego świata i posoborowego Kościoła, w końcu Bóg jest tak miłosierny, że i tak wszystkich zbawi, zaś piekło jest puste. Tymczasem Św. Bonawentura powiadał, że nawet gdyby Bóg objawił, że tylko jedna dusza trafi do piekła, to nie zrezygnowałby z żadnej z pokut, które dotychczas wykonywał, bo nie mógłby być pewien, że tą jedyną potępioną duszą nie okaże się on sam. Pan Bóg, Matka Najświętsza, święci ostrzegali nas wielokrotnie, że piekło nie będzie puste, że dusze wpadają w ogień wieczny niczym deszcz. Św. Piotr Apostoł w swym liście pytał z pasterską troską: jeżeli sprawiedliwy z trudem dojdzie do zbawienia, gdzie znajdzie się bezbożny i grzesznik? ( 1 P 4, 18).

Drodzy wierni! Jeśli chcemy się zbawić, musimy współpracować z łaską Bożą w codziennym życiu. Zbawiciel przestrzega nas w Ewangelii: wielu jest wezwanych, ale mało wybranych (Mt 20, 16). Nie jest tak, że możemy próżnować całe życie i liczyć na to, że może jakoś uda nam się dostać do nieba. I choć często denerwujemy się patrząc na lenistwo innych ludzi, mówimy sobie, że przecież wykonalibyśmy tę czy inną pracę szybciej i lepiej, to przecież w życiu duchowym jesteśmy do nich podobni. Niby chcemy się poprawić, ale nie dziś, może jutro, niby chcemy się zmienić, ale nie za bardzo. A to duchowe lenistwo może się okazać dla nas śmiertelnym niebezpieczeństwem. Oto bowiem także cały świat, a także posoborowy Kościół mówi nam: nie musisz się wysilać, nie ma po co się tak starać, Bóg kocha wszystkich ludzi.

Owszem Bóg kocha każdego człowieka i boleje widząc, gdy dusze wpadają w ogień piekielny. Ale to ich wybór. Pan Jezus zrobił bowiem dla naszego zbawienia wszystko, co mógł. Stał się człowiekiem, dał przykład życia, nauczał, złożył się w Ofierze Krzyżowej, pozostał z nami w Najświętszym Sakramencie. A my przechodzimy obok Zbawiciela i mówimy: nie teraz, może za jakiś czas potraktuję Cię poważnie. Dziś mamy w życiu inne cele. Człowiek, który chce kupić nowy samochód czy ubranie, gotów jest do wielu wyrzeczeń. Osoba, która pragnie schudnąć, potrafi się miesiącami umartwiać. Sportowiec dla pucharu, sławy potrafi ciężko ćwiczyć latami. Doskonale zdajemy sobie bowiem sprawę z tego, że często musimy zrezygnować z wielu rzeczy, by osiągnąć upragniony cel. A co z naszą duszą? Leży odłogiem, jakby nie miała gospodarza. A czyż nie upomina nas św. Paweł: A każdy, który idzie w zawody od wszystkiego się powstrzymuje: oni, aby otrzymać wieniec znikomy, a my — trwały (1 Kor 9, 24).

Dziś w Niedzielę Siedemdziesiątnicy dzwoni budzik, który ma nas wyrwać z marazmu i porwać do duchowego maratonu, w którym powinniśmy biec tak, aby otrzymać ów trwały wieniec. Być może będzie to dla Ciebie ostatnia szansa, by zająć się zarośniętym chwastami polem Twojej duszy. Dziś bowiem ewangeliczny gospodarz, którym jest Nasz Pan Jezus Chrystus chce nająć także i Ciebie do pracy w swej winnicy. Nie jest ważne, czy przepracujesz cały dzień, czy tylko godzinę, czy jesteś młody czy stary. Ważne, abyś w winnicy Pana pracował solidnie, abyś poważnie, ze wszystkich swoich sił, odpowiedział na wezwanie Boskiego Gospodarza. On chce wynagrodzić Cię niebiańskim denarem, życiem wiecznym. Ale oczekuje od Ciebie zaangażowania, solidnej pracy, walki ze złem i słabościami. Obyś nie musiał wstydzić się na Sądzie Ostatecznym ze swego duchowego lenistwa, z tego, że bezczynnie siedziałeś, kiedy Zbawiciel wzywał Cię do swej winnicy, z obojętności wobec Boga i własnego zbawienia. Tempus fugit, aeternitas manet. Czas ucieka, wieczność czeka.

Amen.