Kazanie na Niedzielę Sześćdziesiątnicy


Umiłowani w Chrystusie Panu!

Jak zauważa św. Grzegorz Wielki w brewiarzowej homilii: Czytanie świętej Ewangelii, którą, najdrożsi bracia, teraz słyszeliście, nie wymaga wykładu, lecz napomnienia. Oto bowiem słuchając przypowieści o siewcy, człowiek chciałby myśleć o swojej duszy jako o urodzajnej ziemi, na którą pada Słowo Boże i wydaje plon obfity. Tymczasem choć nie ma wątpliwości, że łaska Boża działa w duszach ludzkich, to Bóg nie zbawi nas bez nas, bez wysiłku z naszej strony. Dlatego dla naszego zbawiennego pożytku Kościół wytrąca nas dziś ze stanu samozadowolenia i zmusza do odpowiedzi na pytanie nie jaką ziemią chcielibyśmy być, ale jaką jesteśmy. Nie możemy dłużej  łudzić się, co do stanu naszego życia duchowego i zachwycać się, jak wspaniałymi katolikami jesteśmy. Dziś musimy odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie, do którego z czterech rodzajów duchowej ziemi należymy.

Pierwszy rodzaj obejmuje dusze twarde. Nawet jeśli jeszcze z przyzwyczajenia chodzą czasem do kościoła, to i tak wiedzą wszystko lepiej od Pana Boga. Słowo Boże ich nie interesuje, bo przypomina o obowiązkach, o grzechach i karze, czyli niepokoi ich w używaniu tego, do czego przywykli i co umiłowali. Mówić do nich, to jak uderzać grochem o ścianę, bo przecież Bóg nie ma prawa ich pouczać. A nawet jeśli przez jakąś szczelinę Słowo Boże dostanie się do ich serca, to zaraz pojawia się diabeł i chętnie nadstawiają one uszu na jego szept: nie przejmuj się, wiesz przecież lepiej, Bóg jest niepotrzebny, rób to, co chcesz. I tak żyją całkowicie obojętni na sprawy Boże, własne zbawienie, oporni na Bożą łaskę, którą z uporem odrzucają.

Drugi rodzaj obejmuje dusze niestałe. Wprawdzie słuchając Słowa Bożego i zachwycając się jego pięknem i logiką, gotowe są pod wpływem emocji do składania wielkich deklaracji, działania w różnych kościelnych organizacjach, ale w niczym nie potrafią wytrwać. Kiedy mija entuzjazm, kiedy pojawia się jakaś trudność, natychmiast się poddają, nie potrafią o nic walczyć, stawiać czoła trudnościom. Ich zapał szybko zamienia się w lodowatość, ciągle poszukują czegoś nowego. Chcieliby iść ze Panem Jezusem, ale pod warunkiem, że będzie to droga szeroka i wygodna. A kiedy okazuje się, że jest inaczej, wówczas usychają, bo nigdy nie zakorzenili się, nigdy nie zrozumieli katolickiej religii.

Trzeci rodzaj obejmuje dusze zmysłowe. Słuchają one Słowa Bożego, ale mają zawsze setki wymówek, które symbolizują ciernie. Nie mają teraz czasu dla Chrystusa, bo ważniejsze są troski doczesne, teraz muszą zrobić majątek, korzystać z rozrywek, zdobyć sławę. Niby chcieliby coś zmienić, ale nie dziś. A jutro będzie jeszcze gorzej, bo gdy zaspokoją jedną potrzebę, za chwilę pojawi się kolejna i kolejna, a po paru latach okaże się, że miejsca dla Boga w ich życiu już nie ma, gdyż ich bożkiem stały się dobra i troski doczesne. Dlatego też słusznie pisał św. Jan Złotousty: Zbyteczne troski przytępiają ducha i czynią go cięższym aniżeli ołów.

Czwarty wreszcie obejmuje dusze współpracujące z Bożą łaską. Przyjmują one Słowo Boże, rozważają je i wcielają w życie każdego dnia. Owocem tego jest zaś wzrost w świętości. Jednak tak jak w przyrodzie, tak też i wzrost duchowy nie jest zjawiskiem spektakularnym czy gwałtownym, a my ludzie lubimy szybkie efekty. Skoro nie zawsze je widać, dopada nas zniechęcenie, które jest największym niebezpieczeństwem dla dusz żyznych, dusz, które oddają się w ręce Zbawiciela. Ewangelia przypominam nam tymczasem: In patientia vestra possidebitis animas vestras (Łk 21, 19). W cierpliwości waszej posiądziecie dusze wasze. Potwierdza to przykład św. Pawła, który w dzisiejszej lekcji opisuje jak wiele trudów zniósł w swym życiu jako apostoł Jezusa Chrystusa.

Kochani moi! Kiedy w prawdzie spojrzymy na naszą duszę może się okazać, że nasze pragnienie czy wyobrażenie o nas samych, ma się nijak do rzeczywistości. Być może jesteśmy twardzi i oporni na głos Zbawiciela, być może jesteśmy niestałymi zapaleńcami, a być może naszym bożkiem stały się dobra doczesne. Jednak łaska Boża może nas przemienić, jeśli tylko będziemy z nią współdziałać. Wówczas nawet skała może stać się urodzajną ziemią, która wyda plon obfity. Dziś Boski Siewca kieruje do każdego z nas słowa, które niegdyś skierował do Apostoła Pawła: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali (2 Kor 12,9). 

Amen.