Kazanie na Niedzielę Palmową
Przypatrz się duszo, jak cię Bóg miłuje!
Jako dla ciebie sobie nie folguje;
Przecież go bardziej niż żydowska dręczy
Złość twoja męczy.
Umiłowani w Chrystusie
Panu!
W Niedzielę Palmową możemy
nieco się pogubić. Przeżywamy bowiem jednocześnie dwa uczucia: radość i smutek.
Uroczyste poświęcenie palm wprowadza nas
w podniosły i radosny nastrój. Oczyma duszy widzimy Zbawiciela, który
witany jest przez wiwatujące tłumy. Lud obsypuje Go u bram Jerozolimy gałązkami
oliwnymi. Ale już po chwili, słysząc opis Męki Pańskiej, dotykamy
tajemnicy cierpienia. Uświadamiamy sobie, że w wielkoczwartkową noc gałązki z
tych samych drzew oliwnych będą powiewać nad drżącym ciałem
Zbawiciela, gdy pełen lęku przed śmiercią, opuszczony nawet przez
pogrążonych we śnie uczniów, będzie się modlić w Ogrodzie Oliwnym: Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten
kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty (Mt 26, 39). Uświadamiamy sobie, że ten sam
tłum, który dziś pełen radości i entuzjazmu woła hosanna, już w Wielki Piątek,
kiedy ujrzy ubiczowanego i ukoronowanego cierniem Jezusa będzie pełen
nienawiści krzyczeć: Precz z Nim! Ukrzyżuj Go!
Przede wszystkim musimy sobie jednak
uświadomić, że my, ludzie żyjący w XXI stuleciu po bolesnej Męce Odkupiciela,
nie różnimy się od tamtego jerozolimskiego tłumu sprzed dwóch tysięcy lat.
Niczym kamienie leżące na dnie rzeki, choć od dwóch tysięcy lat obmywani i
wygładzani jesteśmy przez wodę chrześcijaństwa, to w środku pozostajemy przez
tę wodę nietknięci. Krzyż można wprawdzie znaleźć jeszcze w kościołach, w
domach katolickich rodzin, na cmentarzach czy na piersiach niektórych
chrześcijan. Jednak główna prawda naszej religii – Jezus Odkupiciel świata,
Życie dusz i narodów, Chrystus Król naszych serc, rodzin i społeczeństwa, jest
ignorowana.
Przenika nas duch szatańskiego
liberalizmu, dlatego patrzeliśmy obojętnie, gdy – jak zwięźle opisał rewolucję
posoborową Arcybiskup Marcel Lefebvre – oni Go zdetronizowali, gdy Kościół Boga
zastępował Neo-Kościół człowieka, dlatego wzruszaliśmy obojętnie ramionami,
kiedy katolicka ziemia, miasto Twych Świętych Apostołów Piotra i Pawła, profanowane były przez bałwochwalczy
kult pogańskiej bogini Pachamamy, dlatego patrzymy obojętnie, gdy dziś na tym
należnym Panu Bogu tronie bezbożni duchowni, przebrane w purpury i mitry wilki,
chcą intronizować tego, komu służą, tj. szatana.
Duszo
oziębła! czemuż nie gorejesz!
Serce
me czemu wszystko nie topniejesz!
Czemu odrzucasz swego Zbawiciela,
traktujesz Go, jakby był niepotrzebny. Czemu tyle w Tobie obojętności, gdy
Chrystusowa religia jest bezczelnie fałszowana, aby przypodobać się duchowi
tego świata. Czemu tak często Pan Jezus słyszy dziś z Twoich ust: Precz z Nim!
Ukrzyżuj Go! Nie chcesz Boga, który pozwala się ubiczować i przybić
do krzyża. Nie chcesz Boga, który wzywa do nawrócenia. Nie chcesz Boga, który
nie przynosi triumfu i przyjemności. Pokora Pana Jezusa Cię rozczarowuje, nie
spełnia Twoich ludzkich oczekiwań i ambitnych wizji. Buntujesz się, gdy staje
przed Tobą Król, którego drogocenną koroną jest
korona z cierni, zaś tronem drewniany krzyż.
Oto dziś oczekiwany od
tysięcy lat i zapowiadany przez proroków Mesjasz wjeżdża do swego miasta, do
Jerozolimy nie we wspaniałym rydwanie, lecz na oślicy. Nie przychodzi z przemocą, nie chce
rozkazywać i żyć w wygodzie. Przychodzi jak dobry ojciec do marnotrawnych
synów, nie chce żądać i brać, lecz dawać i błogosławić. Jak przypomina nam w lekcji św. Paweł: Chrystus uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do
śmierci, a była to śmierć krzyżowa. Dlatego i Bóg wywyższył Go i nadał Mu imię
przewyższające wszelkie imię , aby
na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano mieszkańców niebios, ziemi i
podziemia, i żeby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem w Chwale
Boga Ojca (Flp 2, 8-11).
Kochani moi! Nie ma radości bez smutku, triumfu
bez upokorzenia, ani życia bez śmierci. Kościół Święty w poruszający
sposób uwielbia tajemnicę męki Pana Jezusa w prefacji o Krzyżu Świętym: Tyś postanowił dokonać zbawienia rodzaju
ludzkiego na drzewie krzyża, aby skąd śmierć wzięła początek, stamtąd i życie
zmartwychwstało, i aby ten, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również
został pokonany: przez Chrystusa, Pana naszego. Odkupiciel wzywa Cię dziś,
abyś wraz z nim przeszedł całą Jego drogę, abyś towarzyszył Mu nie tylko
podczas radosnego wjazdu do Jerozolimy, ale także podczas bolesnej drogi na
Kalwarię. Bo jeśli nie przejdziesz drogi krzyżowej, nigdy nie ujrzysz oblicza
Zmartwychwstałego.
Jednak pragnienie towarzyszenia Naszemu Panu
doprowadzi Cię do momentu, w którym zauważysz, że różnisz się od
większości ludzi żyjących wokół Ciebie zasadami, którymi pragniesz żyć. Wówczas
otworzą się przed Tobą dwie drogi. Albo pójdziesz szeroką drogą wraz z tłumem,
będziesz mówić, zachowywać się, a z czasem także i myśleć „tak jak wszyscy”, "jak demokratyczna większość". Albo pójdziesz drogą Pana Jezusa, wąską i niekiedy trudną, ale prowadzącą przez
Kalwarię do Jego Królestwa, cuius regni non erit finis, a Królestwu Jego nie będzie końca.
Smutna jest dusza moja aż do śmierci zostańcie tu i czuwajcie ze Mną (Mt 26, 41).
Amen.