Kazanie na Niedzielę Zmartwychwstania




Celebrujemy dziś święty dzień Zmartwychwstania, w którym to Kościół całym sercem woła: Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, abyśmy Ciebie, Panie, zawsze, a zwłaszcza w tym dniu uroczyściej sławili, gdy jako nasza Pascha został ofiarowany Chrystus. On bowiem jest prawdziwym Barankiem, który zgładził grzechy świata. On umierając zniweczył naszą śmierć i zmartwychwstając przywrócił nam życie (Prefacja Wielkanocna). Jednak my w to nie wierzymy. Na próżno nasłuchiwałem dziś rano kościelnych dzwonów obwieszczających całemu światu, że Chrystus zmartwychwstał. Wystraszeni księża najwyraźniej nie chcieli budzić pogrążonych we śnie niegdyś katolików, którzy dziś przerażeni trzęsą się na myśl o śmierci, bo po prostu nie wierzą w zmartwychwstanie. Okazało się, że koronaświrus jest ważniejszy od tryumfu Zbawiciela i ujrzeliśmy prawdziwe oblicze posoborowego kultu człowieka, który jest pustą wydmuszką, karykaturą Chrystusowej religii, choć tak wielu uważało go za katolicyzm. Dlatego bezbożny świat ogarnęła dziś  grobowa cisza.

Drodzy wierni! Wsłuchując się w słowa dzisiejszej Ewangelii oczyma duszy widzimy niewiasty, które śpieszą to grobu Pana. Trzy Maryje poszłyDrogie maści niosły, Chciały Chrystusa pomazać, Jemu cześć i chwałę dać. Być może przywykliśmy już do tego opisu owego niedzielnego świtu. Ale czy nie powinno nas zastanowić, gdzie są uczniowie Jezusa? Co robią Jego apostołowie? Gdzie jest św. Piotr, który jeszcze w czwartek zapewniał: Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię! (Mt 26,33). Nie było go pod Chrystusowym krzyżem w Wielki Piątek, nie ma i w dzisiejszy poranek przy Chrystusowym grobie. Tak jak pozostali apostołowie, boi się on przyznać do Pana, boi się reakcji mieszkańców Jerozolimy, z lęku przed światem woli udawać, że nie zna Jezusa z Nazaretu. A czy historia ta nie powtarza się na naszych oczach? Czy Franciszek stoi pod Chrystusowym Krzyżem? Czy czuwa przy grobie Pana, by być świadkiem Jego zmartwychwstania? Czy może raczej stara się przypodobać duchowi tego świata? Czy głosi on prawdziwą, czasem trudną naukę Jezusa z Nazaretu, czy też swoją własną?

W 2015 roku Franciszek, oklaskiwany przez wielu biskupów i księży, wypowiedział następujące słowa: W obliczu tak wielu potrzeb duszpasterskich, tak wielu próśb ze strony kobiet i mężczyzn, grozi nam, że się przestraszymy, zamkniemy się w sobie w postawie lęku i obrony. I stąd bierze się również pokusa samowystarczalności i klerykalizmu, ograniczenia wiary do reguł i instrukcji, tak jak to czynili uczeni w Piśmie i faryzeusze w czasach Jezusa. Wszystko będzie dla nas jasne, uporządkowane, ale lud wierzących i poszukujących nadal będzie głodny i spragniony Boga. Powiedziałem już kilka razy, że Kościół wydaje się być szpitalem polowym. Tak wielu jest ludzi zranionych, którzy proszą nas o bliskość. Proszą o to samo, o co prosili Jezusa. Ale zachowując postawę uczonych w Piśmie czy faryzeuszów nigdy nie damy świadectwa bliskości.

Po pięciu latach medialna panika związana z koronaświrusem pokazała, jak puste i zakłamane były te słowa. Gdzie są dziś Franciszek i duchowni głoszący posoborową wiosnę, Kościół otwarty? Pozamykali się w swoich pałacach, bo brzydzą się oddechu własnych owiec, brzydzą się Chrystusa Pana, który według nich jest zagrożeniem epidemiologicznym. Nie ukrywają już oni swojego prawdziwego, demonicznego oblicza i przy kompletnej bierności ludzi mieniących się katolikami coraz śmielej mówią o swoich obrzydliwych planach. Streścił je dziwny człowiek z Argentyny w następujących słowach, gdy w wywiadzie odpowiedział na pytanie, jak ma wyglądać świat po pandemii: To, co nam pomaga, to synergia, wzajemna współpraca, poczucie odpowiedzialności i duch poświęcenia, który jest generowany w wielu miejscach. Nie musimy rozróżniać pomiędzy wierzącymi i niewierzącymi, powróćmy do korzeni ludzkości. Przed Bogiem wszyscy jesteśmy dziećmi (…) Musimy przypomnieć ludziom, raz na zawsze, że ludzkość jest jedną wspólnotą. I jak ważne i decydujące jest uniwersalne braterstwo (wywiad dla La Stampa z dnia 20 marca 2020 roku).

Słowa godne sekretarza komitetu centralnego komunistycznej partii albo lawendowego działacza. Jednak w ustach osoby podającej się za biskupa Rzymu brzmią jak bluźnierstwo. Nie powinny być jednak zaskoczeniem dla tego, kto choć trochę przyglądał się posoborowej rewolucji. W posoborowej wizji świata, w posoborowym Neo-Kościele nie ma już miejsca dla Zmartwychwstałego, bo jak zwięźle opisał rewolucję posoborową Arcybiskup Marcel Lefebvre – oni Go zdetronizowali. Nie ma miejsca na Chrystusowy krzyż, bo jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan (por. 1 Kor 1, 23). Nie ma miejsca dla Boga, bo to Neo-Kościół człowieka. Nie możemy dłużej obojętnie patrzeć czy w jakikolwiek sposób współpracować z bezbożnikami, przebranymi w purpury i mitry wilkami, którzy ramię w ramię z masonami chcą dziś na należnym Panu Bogu tronie intronizować tego, komu służą, tj. szatana. Non possumus! Nie ma takiej władzy na niebie i na ziemi, która mogłaby zmusić nas do milczenia, bo jeśli my zamilkniemy, to kamienie będą wołać! Nie ma takiej władzy na niebie i na ziemi, która mogłaby zmusić nas do zaprzestania sprawowania Najświętszej Ofiary! Nie ma takiej władzy na niebie i na ziemi, która mogłaby pozbawić nas radości spotkania ze Zmartwychwstałym Panem!

Kochani moi! Bóg wybrał na pierwszych świadków Zmartwychwstania pokorne niewiasty. Nie przypadkiem Ewangelia zwraca uwagę, iż idąc do grobu Pana troskały się one, kto odsunie kamień zatoczony u wejścia. Doskonale zdawały sobie one sprawę z tego, że ich delikatne, słabe ręce nie pokonają tej przeszkody, a mimo to pełne wiary, nadziei i miłości szły na spotkanie z Chrystusem. Istoty małe ciałem, ale wielkie sercem. I to właśnie one jako pierwsze ujrzały pusty grób, to one zostały posłane przez anioła do apostołów, to one przychodzą dziś do nas z radosną nowiną: Chrystus zmartwychwstał! 

Prawdziwie zmartwychwstał!

Amen.