Kazanie na I Niedzielę Adwentu
Umiłowani w Chrystusie Panu!
Wraz z I Niedzielą Adwentu wkraczamy w nowy rok liturgiczny. Może
zaskakiwać, że właśnie dziś, kiedy niejako rozpoczynamy na nowo rozważanie
tajemnic życia Pana Jezusa, kiedy myśli nasze kierują się ku widokowi Boskiego
Dzieciątka w betlejemskiej grocie, Kościół czyta nam Ewangelię, w której
Zbawiciel zapowiada swoje przyjście w chwale, gdy będzie sądzić żywych i
umarłych. W głębi duszy zadajemy sobie pewnie pytanie: dlaczego mamy dziś, u
progu nowego roku liturgicznego, myśleć o końcu świata?
Drodzy wierni! Filozofia uczy nas, iż: Omne agens agit propter finem
– każdy, kto podejmuje działanie, podejmuje je ze względu na celu, do którego
dąży. Jeśli wybieramy się w podróż, musimy wiedzieć dokąd zmierzamy. Gdybyśmy o
tym zapomnieli, moglibyśmy nieoczekiwanie znaleźć się w zupełnie innym miejscu,
odległym od celu naszej podróży. Tak samo w naszym życiu chrześcijańskim musimy
zawsze pamiętać o celu, dla którego zostaliśmy stworzeni: by poznać Pana Boga,
kochać Go i służyć Mu, a w ten sposób zasłużyć sobie na wieczną nagrodę w
niebie.
Nasze życie nie jest jedynie ciągiem przypadkowych zdarzeń prowadzących do
śmierci, jest ono w istocie czasem próby, bowiem to, czy otrzymamy wieczną
nagrodę w niebie uzależnione jest od tego, jak żyliśmy tu, na ziemi. Wszyscy z
nas pamiętamy prawdę wiary wyrażoną w katechizmie w prostym zdaniu: Pan Bóg
jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Czy
jednak na co dzień myślimy choćby od czasu do czasu o sądzie, który czeka nas
po śmierci? Wydaje się, że nie. A tak wiele zła na świecie wynika z tego, że
ludzie zapomnieli o tym, iż wszystko co robią, ma konsekwencje i to wieczne.
Rozpoczynający się dziś Adwent jest dla nas dobrą okazją, by uleczyć naszą
krótkowzroczność, by skierować nasze myśli ku ostatecznemu celowi naszego
życia.
Pomóc nam w tym może historia pewnego podróżnika, który zaskoczony przez
zmierzch poprosił o możliwość przenocowania w napotkanej po drodze pustelni.
Zdumiony skromnością celi, w której żył zakonnik, nie mógł on powstrzymać się
od zapytania: Ojcze, gdzie są twoje meble? Mnich odpowiedział mu pytaniem: A
gdzie są twoje? Zdziwiony gość odparł: Moje? Przecież jestem w podróży, jak
więc mogę mieć przy sobie meble? Wówczas zakonnik mu z uśmiechem: ja
również jestem w podróży.
Słyszeliśmy w lekcji słowa św. Pawła: Bracia: Wiecie, że pora nam już
powstać ze snu (Rz 13, 11). Adwent nie jest, jak mówi się w Kościele
posoborowym, okresem radosnego oczekiwania. To cukierkowe określenie ma za
zadanie odwrócić myśli człowieka od rzeczy ostatecznych, zagłuszyć głos
sumienia. Tymczasem Adwent jest pokutnym okresem refleksji nad rzeczami
ostatecznymi. Każdy z nas pewnego dnia umrze i żaden człowiek przed śmiercią
nie ucieknie. Skoro zaś śmierć jest nieunikniona, to nie ma nic bardziej
roztropnego i zbawczego, niż rozmyślanie o tym dniu, który będzie naszym
ostatnim dniem na ziemi, w którym przekroczymy próg wieczności, kiedy staniemy
przed obliczem Boskiego Sędziego, który za dobre wynagradza, a za złe karze.
Kochani moi! Rozpoczynając Adwent módlmy się o to, abyśmy zawsze byli
przygotowani na dzień naszego spotkania z Odkupicielem. Żyjmy po katolicku,
spełniajmy wiernie obowiązku stanu i oczekujmy przyjścia Naszego Pana Jezusa
Chrystusa, który narodził się dwa tysiące lat temu w Betlejem, w mistyczny
sposób rodzi się na ołtarzu podczas każdej Mszy Świętej, a którego ujrzymy przychodzącego w obłoku z mocą wielką i
majestatem (Łk 21, 27). Wraz z całym Kościołem Świętym wnieśmy dziś ku Panu
Bogu modlitwę: Wzbudź potęgę
Twoją, prosimy Cię, Panie, i przybądź: Niech Twoja opieka wyzwoli nas od
niebezpieczeństw grożących nam wskutek naszych grzechów, a Twoja moc nas zbawi.
Amen.