Kazanie na III Niedzielę Adwentu
Umiłowani w Chrystusie Panu!
W okresie Adwentu Kościół Święty stawia przed naszymi oczami raz po raz postać św. Jana Chrzciciela, Poprzednika Chrystusowego. Św. Augustyn powiada: Mirare Ioannem, quantum potes, Christo proficit quod miraris. Podziwiaj Jana, ile możesz, ale ten podziw jest ku chwale Chrystusa. Nie budzi wątpliwości, że każde dzieło jest chlubą swojego autora – kto zachwyca się dziełem, docenia w ten sposób jego twórcę. Dlatego cześć oddawana przez Kościół Aniołom i Świętym na pierwszym miejscu zwraca się do samego Boga jako Stworzyciela.
Cudowne okoliczności związane z jego przyjściem
na świat wskazywały, że Bóg wybrał go do bardzo szczególnej roli. Został
poczęty przez św. Elżbietę będącą już w podeszłym wieku, zaś jego narodzenie
zapowiedział ojcu anioł. Jeszcze w łonie swej matki, gdy odwiedziła ją
brzemienna Maryja, został oczyszczony z grzechu pierworodnego. Nie dziwi zatem,
że jego działalność i głoszenie chrztu pokuty nad Jordanem wzbudziły
zainteresowanie żydowskich kapłanów i lewitów. Lud oczekiwał bowiem z
utęsknieniem nadejścia zapowiadanego przesz proroków Mesjasza.
Dlatego też pytali oni Jana
Chrzciciela: Czy ty jesteś Chrystusem? Eliaszem? Prorokiem? Mając na uwadze
wielki szacunek, jakim się cieszył wśród zmierzających nad Jordan tłumów, z
pewnością stanął on przed wielką pokusą. Ktoś
inny może zachwiałby się, może uległby pragnieniu królowania ziemskiego, kogoś
innego może groźby odwiodłyby od przygotowania drogi Zbawicielowi, ale św. Jan
Chrzciciel nie był trzciną chwiejącą się od wiatru. Był on jak potężne drzewo,
którego nawet i najsilniejsza burza nie była w stanie połamać, dlatego
oznajmił: Jam głos tego, który woła na
pustkowiu: drogę prostujcie Panu, jako mówił Izajasz prorok (J 1, 23). Nazwał on siebie głosem, zwiastującym kogoś innego. Jego
własna osoba jakby zupełnie zniknęła, jego życiową misją było bowiem
przygotowanie drogi do ludzkich serc dla oczekiwanego Mesjasza, tj. Naszego
Pana Jezusa Chrystusa.
Wedle proroctwa Ezechiela oczekiwany od tysięcy
lat Zbawiciel miał oczyścić swój lud poprzez Chrzest Święty, tj. pierwszy
sakrament Nowego Przymierza, obmywający dusze z grzechu pierworodnego i
udzielający im łaski uświęcającej: pokropię
was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy
i od wszystkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do
waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha
mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i
przestrzegali przykazań, i według nich postępowali (Ez 36, 25-27). Dlatego
naturalnym było kolejne pytanie: Dlaczego więc chrzcisz, skoro nie jesteś
Chrystusem? Chrzest św. Jana był jedynie
pokutnym obrzędem mającym symbolizować intencję porzucenia grzechu w
oczekiwaniu na przyjście Mesjasza i zapowiedzią sakramentu Chrztu Świętego. Sam
św. Jan mówił, że chrzci jedynie wodą, po czym natychmiast zapowiedział
przyjście kogoś większego od siebie, któremu nie jest godzien rozwiązać rzemyka
u sandałów.
Kochani moi! Jak bardzo potrzeba współczesnemu światu i Kościołowi
kolejnych Janów, którzy nie będą szukać oklasków ludzi i blasku fleszy, ale w
pokorze przygotowywać przyjście Pana, grzeszących upominać, nieumiejętnych
pouczać i wątpiącym dobrze radzić. Radując się dziś wraz z całym Kościołem
Świętym ze zbliżającego się przyjścia Pana, wnieśmy ku niebu modlitwę: Nakłoń, Panie, ucha Twego ku naszym prośbom
i rozjaśnij ciemności naszego umysłu łaską Twego nawiedzenia.
Amen.